Kiedy wracam do opowieści Tolkiena, coraz częściej widzę, że wiele momentów w Śródziemiu ma swoją własną „melodię losu” — subtelną, czasem niepokojącą, czasem wzruszającą, ale zawsze prowadzącą bohatera w stronę wyborów o wysokiej stawce. Frodo, Aragorn czy nawet Théoden podejmowali decyzje, które brzmiały jak nuty w partyturze przeznaczenia: jeden fałszywy akord mógł obrócić wszystko w ruinę, a właściwy — przynieść oddech nadziei. Ostatnio, trafiając na
https://www.karolszymanowski.pl/, poczułem podobny rytm — to napięcie między harmonią a ryzykiem, które tak dobrze oddaje tolkienowską wędrówkę.
W Śródziemiu nie ma pewności, jak potoczą się kolejne „takt” i „fraza”. Los potrafi zmienić tonację w jednej chwili, jakby prowadził własną rozgrywkę z bohaterami: raz nagradza, innym razem wystawia na próbę, sprawdzając, czy odwaga naprawdę potrafi być silniejsza niż strach. I może właśnie dlatego ta historia pozostaje tak potężna — bo pokazuje, że życie, podobnie jak muzyka, składa się z ryzykownych przejść, cichych napięć i nagłych zwrotów, które trzeba przyjąć takim, jakie są, wierząc, że ostatnia nuta wybrzmi we właściwym momencie.